poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 2

*2 tygodnie później *

Piątkowe popołudnie. Mroźny śnieg padał już od paru godzin. Siedziałam w pokoju z jakąś książką mamy, którą dostała w dzieciństwie. Dość ciekawa. Zresztą nie miałam nic innego do roboty. Dzień należał do wolniejszych, bo następnego dnia nie musiałam wcześnie wstawać. Jak na piątek to było za spokojnie, bo zawsze wychodzę gdzieś  ze swoją przyjaciółką, Amelką , ale nazywam ją Melaa.Jednak to była chwilowa laba, bo przyjaciółka miała po mnie dzisiaj jednak wpaść tyle, że później. Jak to zwykła mówić Mela "Jest Mela, jest melanż" i dużo, dużo innych rzeczy. Ale wróćmy do rzeczywistości... Rozciągnięty sweter, kocyk i dobra książka... Tak, tego mi było trzeba. Cisza, spokój i ... no tak jest za perfekcyjnie... Zaczytana, prawie spadałam z łóżka, kiedy mój kochany braciszek wpadł do pokoju i usilnie próbował coś znaleźć w moich rzeczach.
-Czego?- prawie wrzasnęłam.
-Miałaś tu kiedyś gdzieś...-przerwał jeszcze bardziej zaczynając grzebać w moim biurku.
-Co miałam?
-MP3...
-Jakie MP3.. ?
- No nie wiesz co to?  Taka mądra, a nie zna podstawowych urządzeń elektronicznych.
-Wiem co to, idioto! Nie mam żadnego MP3 i WYPAD MI Z MOJEGO POKOJU!- krzyknęłam, po czym wypchnęłam braciszka za drzwi i oparłam się o drzwi w celu zatarasowania mu drogi.
-Będziesz coś chciała... zobaczysz.- powiedział zbulwersowany.
-Pożyjemy, zobaczymy...
Nastała cisza. Antek (brat) odpuścił i zszedł na dół. "Uff" pomyślałam."W końcu mam go z głowy. Po części nie dziwie się mu takiej silnej woli. Charakter odziedziczył po tacie."
Powróciłam na miejsce, na którym siedziałam, kiedy do pokoju nie wpadł niesforny domownik.
Wzięłam książkę do ręki i... no kurde znowu ktoś mi przeszkadza? Mój telefon tym razem nie dał mi dokończyć dość ciekawej lektury. Nowy sms. "Ciekawe od kogo?"-pomyślałam, sięgając po komórkę.
Odblokowałam... zobaczyłam... zaniemówiłam... Kacper? Co on chce o tej porze? No tak wiem, pytanie retoryczne, bo znałam jego osiągnięcia w nauce. Były dość... mierne, ale zawsze można z tym coś zrobić.
Pewnie obijał się, bo co on innego może robić. Wracając do wiadomości, brzmiała ona tak:


Cześć.! Co dzisiaj porabiasz? Chętnie bym gdzieś wyszedł. Masz czas? :P

Zastanawiałam się czy odpisać, ale nie powinnam być taka chamska. Przecież nic złego mi nie zrobił. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam pisać:

Hej. Jaaa? Hymm... Wychodzę z przyjaciółką się przejść i może zahaczymy o jakiś sklep spożywczy, więc raczej dzisiaj nic z tego nie wyjdzie. Sorki ;/

Szybko dostałam odpowiedź...

Mam pomysł. Ja też miałem wychodzić dzisiaj z kumplami, ale powiedziałem im, że też chciałbym się spotkać, więc może spotkalibyśmy się razem wszyscy. Ja, ty, twoja przyjaciółka i moi kumple. Co ty na to? ;)

Hym... pomysł nie był taki zły. Nie chciałoby mi się chodzić tylko we dwie, w dodatku w taką pogodę.
Zaczęłam odpisywać:

Jeżeli to nie będzie problemem, to chętnie. Mam nadzieję, że nie będziemy przeszkadzać?


Nie, coś ty. Nigdy w życiu. Jakbyście miały przeszkadzać to bym cię nie prosił o spotkanie. To jak, o 17:00 koło twojego domu?

Okey, poinformuję tylko Melę. W takim razie do 17:00 ;)

Odłożyłam telefon. spojrzałam na zegarek 14:55. Eee luuz... Jeszcze mam czas. Trzeba tylko zadzwonić do Meli, albo lepiej wyślę jej esa. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Poinformowałam przyjaciółkę, która z niechęcią się zgodziła. Ostatni obraża się za byle co. Zaczyna mnie to denerwować, ale to moja przyjaciółka, więc nie gniewam się na nią długo. Zaczęłam się zbierać. Tylko jak zwykle mam problem. W co ja mam się ubrać?! Problem każdej nastolatki jak sądzę. Podeszłam do szafki. Otworzyłam ją i zaczęłam szperać po półkach. Ooo to dobre... to też może być... ale nie to do tego nie pasuje... kurde... gdzie moja bokserka...i ten sweter... albo niee... wolę te spodnie i... oo  jest sweter... Debatowałam sama ze sobą, zastanawiając sie czy to będzie do tego pasować. W końcu ubrałam się. Była 15:30. Idę się pomalować- pomyślałam. Wychodząc z łazienki, usłyszałam dzwonek do drzwi. To Mela. Zeszłam po schodach i otworzyłam jej drzwi.

-Cześć- powiedziałam, uśmiechając się do niej.
-Cześć- odpowiedziała lekko wkurzona.
-O co Ci znowu chodzi?- zapytałam też już lekko zdenerwowana, bo już na wstępie ma jakieś fochy.
-Oj o nic...
-Ta jasne.. weź powiedz przynajmniej, a nie odwalasz szopki.
-Ja szopki? Ja nie odwalam żadnej szopki.
-Oj dobra koniec tematu, rozbieraj się i chodź na górę. Mamy jeszcze trochę czasu.
-Dobra- odpowiedziała ociężale, jakbym co najmniej kazała jej tachać wielki worek z kamieniami na samą górę.

Weszłam do pokoju. Za parę sekund wparowała Mela.I zaczęło się.

-Ty co to z Kacper? Czemu ja nic o nim nie wiem? I ...
Nie dałam jej skończyć. Może to lepiej, nie wiadomo o co by zdołała się jeszcze spytać.
-Melaa... spokojnie... wdech, wydech. Już ci wszystko mówię.
-No ja myślę, bo wiesz, miałyśmy inne plany na ten wieczór.
-Jakie dokładniej? Szwendanie się po osiedlu, daj spokój, przynajmniej z kimś pogadamy. Będzie fajnie.- zaczęłam tłumaczyć się przyjaciółce, dlaczego postąpiłam tak, a nie inaczej.
-No dobra, wygrałaś.-powiedziała, już z uśmiechem na twarzy, koleżanka.- Więc... Co to za koleś?
Fajny? Ładny? A ma ładnych kolegów?
 Mela jak to Mela, interesowała się tylko czy moi znajomi płci przeciwnej mają jakiś mega przystojnych i zabawnych kolegów do wzięcia. Zresztą nie dziwie jej się. Sama wypytuję się o to, kiedy ona sama pozna jakiegoś wielkiego maczo.
-Mela... Ja nic nie wiem. Pisałam z nim dzisiaj i poprosił mnie żebyśmy się z nim spotkały. Tylko tyle. A że dodał, że przyjdzie z kolegami to już co innego...
-Hym.. No fakt, ale i tak się cieszę, że przyjdzie z kumplami. Może w końcu poznam tego jedynego...- Mela siedziała zapatrzona w jeden punkt z rozmarzonymi oczyma.
-Hahaha no pewnie, że tak, kochanie - puściłam do niej zadziorne oczko, w celu wybudzenia jej z ''miłosnego transu''.
-Oj czepiasz się szczegółów, ja tylko marzę.- zaśmiała się przyjaciółka, która wyobraziła sobie jak komicznie musiała wyglądać przed chwilą.
-Dobra koniec tematu chłopaków. Mam ich dość po ostatnim...sama wiesz czemu...- załamał mi się głos.
-Ej kocie, ogar, ogar. Zapomnij o nim. Nie był ciebie wart, dobrze o tym wiesz.
-Taa...
-No więc...która godzina?
-Emm, 16.15.
-A ty nie masz się jeszcze pomalować? -zapytała z troską przyjaciółka.
-O kurcze, kompletnie zapomniałam, już lecę. Czekaj tu na mnie, jasne?
-Jasne, jasne.

 Pozostawiłam koleżankę w swoim pokoju i pędem pobiegłam do łazienki. Zaczęłam panikować, bo ja zazwyczaj długo się maluję w przeciwieństwie do Meli. Ona robi to w tempie ekspresowym. Czasem myślę, ze to jakieś czary, no ale wychodzi na to, że mam po prostu bardzo zdolną przyjaciółkę. Zaczęłam się malować. Moją ulubiona przyjemność przerwały krzyki Meli.O co chodziło? Koleżanka wpadając do łazienki nagle zamilkła, co bardzo mnie zdziwiło.Odebrałam telefon. Dzwonił Kacper. Pytał się, czy już jesteśmy gotowe, na co odparłam, że oczywiście zaraz będziemy. Rozłączyłam się i spojrzałam na przyjaciółkę. Miała wielki zaciesz na twarzy. Spojrzałam na nią mina typu ''WTF'' i wyszłam z łazienki.
Wolałam jej już o nic nie pytać, bo nie chciałam ryzykować następnej lawiny pytań. Ubrałam kurtkę i wyszłam z Melą na podwórze. Śnieg zaczął wplątywać mi się we włosy. Mela zauważyła, że odbiegłam od rzeczywistości i wykorzystała sytuacje. Jak to ona, zaczęła rzucać śnieżkami. Oczywiście to ja byłam jej celem. Zaczęłam uciekać.Zaczęłam krzyczeć i śmiać się zarazem. Obie wybiegłyśmy na niezbyt ruchliwą ulicę. Było już ciemno. Latarnie rzucały piękne światło na ośnieżoną drogę i pobocze. Kiedy zauroczona widokami prawdziwej polskiej zimy zapatrzyłam się się w zimowy krajobraz, Mela znowu zaatakowała.

-Ty ciołku.. jak możesz? Tak własną, osobistą przyjaciółkę. Zobaczysz odegram się...-  z tymi słowami, zaczęłam gonić Melę i już ją prawie miałam, ale nawierzchnia pod moimi stopami zrobiła się strasznie śliska.
Obie zaczęłyśmy tracić równowagę, aż wreszcie obydwie wylądowałyśmy z wielkim impetem na ośnieżonej drodze. Zaczęłyśmy się śmiać, ale ciągle leżałyśmy plackiem. Zaczęłyśmy się jeszcze głośniej śmiać. Było nas słychać chyba na całej ulicy. Nagle ktoś, a było tych ktosiów około trzech, stanął koło, tworząc okrąg. Wyglądało to komicznie. Dwie osoby leżały na drodze chichrając się w niebo głosy a trzech panów stało nad nimi i się temu przyglądało. Obie otworzyłyśmy w końcu szerzej oczy, aby zobaczyć, kto nas zaszczycił swoją obecnością. A był nim...

Kacper ze swoimi dwoma kumplami.Stali tak nad nami i po chwili zaczęli się śmiać, tak samo głośno, jak my przed chwilą. Mela popatrzyła na mnie wzrokiem przeszywającym mnie do szpiku kości, ale zaraz również zaczęła się śmiać. No cóż, mi również nie pozostało nic innego do roboty. Po jakiś paru minutach chłopcy pomogli nam wstać. Obie otrzepałyśmy się i zaczęliśmy się wszyscy ze sobą zapoznawać...



Hej! I oto jest ;) Drugi rozdział. Wiem długo to trwało, bo prawie 4 miesiące, ale jest. Przepraszam za błędy jeśli jakieś są. Komentujcie, proszę ;) . Pozdrawiam wszystkich, do nn! <3

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 1

Ciemne, listopadowe popołudnie zagoniło mnie do nadrobienia braków w nauce. Nie było tego dużo, no ale...
"Przynajmniej będę miała z głowy..." Pomyślałam, siadając na swoim łóżku, obładowanym książkami z różnych przedmiotów.
     "Matma... sprawdzian...historia...sprawdzian...geografia...sprawdzian... i jeszcze 3 kartkówki...hym...świetnie...nie ma to jak cały tydzień zawalony sprawdzianami."
Tylko siąść i płakać. No ale nic. Jakoś sobie poradzę. Najwyżej po tygodniu nauki będę się bała wyjść z domu, bo odzwyczaję się od ludzi, ale czego nie robi się dla poszerzenia swojej wiedzy.Mozolnie otworzyłam książkę do historii oraz zeszyt.W moim ''brudnopisie'' (bo inaczej tego nie można nazwać) znalazłam zagadnienia potrzebne na sprawdzian. Dobrze że słucham czasem na lekcji, bo inaczej musiałabym  siedzieć na tym aż do śmierci. Chociaż nie powiem daty wchodzą mi do głowy bardzo szybko. Wystarczy, że się na nie popatrzę i przeczytam parę razy, co się wydarzyło i zapamiętuje. To dość ułatwia sprawę, prawda? Skutki i przyczyny też umiem -spojrzałam na zeszyt z zadowoleniem. Jeszcze tylko postacie...I  kiedy przekartkowywałam książkę, aby znaleźć owe osobistości, mój telefon oznajmił mi, że ktoś chce mi coś przekazać.Popatrzyłam na wyświetlacz. Nieznany numer.Ciekawe kto to? Zamyśliłam się, po czym wzięłam komórkę do ręki i otworzyłam wiadomość. "Hej, masz jakieś plany na wieczór? ". Byłam zaskoczona takim sms-em. Nie znam człowieka. Może pomylił numery...I odpisałam szybko. ''To chyba pomyłka. A tak w ogóle, z kim mam przyjemność pisać?" Wysłałam. Rzuciłam telefon na poduszkę i zaczęłam przeglądać następne książki. Następny sms. Czy oni nie dadzą mi wszyscy spokoju? Lekko zdenerwowana wzięłam telefon do ręki. ''Aaa no tak, Ty nie masz mojego numeru. Pamiętasz na wakacjach siedziałaś z Pauliną, Karoliną i Magdą przed domem. Później zjawiłem się ja. Ten chłopak, który mieszka 2 domy dalej od Ciebie.Pamiętasz?'' Moja mina nie wyrażała niczego. Coś sobie przypominałam. On miał chyba na imię Kacper. Tak, to chyba on. Napisałam kolejną wiadomość. "Kacper, tak?''
Szybko dostałam odpowiedź.
-''Tak to ja. Więc jak z naszym wyjściem?'' 
-''Hola hola z jakim wyjściem?''
-''Na spacer."
-''Nie mam za bardzo czasu, uczę się''-chciałam go zbyć. Nie chciało mi się wychodzić jeszcze w dodatku o tej porze z chłopakiem, którego widziałam 1 może 2 razy.
-''No proszę. Nie mów, że się boisz. Nic ci nie zrobię xD''
-''Nie o to chodzi, po prostu nie mam czasu.''
-''Oj chodź. Jak się przejdziesz, nauka szybciej wejdzie Ci do głowy.''
-''Ale ja naprawdę nie mam czasu.''
-'' To za dziesięć minut będę pod twoim domem. Pa ;) ''
Jak ja nienawidzę gości, którzy decydują za kogoś. No ale może mnie nie zje.Ubrałam swoją ulubioną czarną skórę, ciepłe buty i ogarnęłam trochę artystyczny nieład na głowie. ''Może być''- pomyślałam i wyszłam z domu, krzycząc mamie, że wychodzę, ale niedługo wrócę.
Zimny wiatr owiewał moje policzki. Wyszłam za bramę. Już tam był.
-Cześć.
-Siemka.
-Fajnie, że uszanowałeś moje zdanie, że nie chce wychodzić.
-Oj nie denerwuj się. Tylko na chwilę.
-Ja cię nawet nie znam, to jak mam z tobą wychodzić gdziekolwiek?
-A jak nie będziesz wychodzić to mnie nie poznasz.-Mrugnął do mnie.
- No niech ci będzie, ale nie na długo.
-Dobrze, dobrze. To jak, do parku?
-Może być.-odparłam ze stoicką twarzą.

Droga dłużyła się. Co parę minut Kacper odzywał się, nękając mnie jakimiś bezsensownymi pytaniami. Odpowiadałam oczywiście z uśmiechem, ale nie miałam ochoty na żaden spacer i słodką rozmowę z osobą, której prawie nie znam. W końcu zobaczyłam upragniony park. Taaak! -krzyknęłam w duchu. 
-To która ławka?- zapytał Kacper.
-Tamta... koło placu zabaw.  
Usiadłam. Kacper obok mnie. Zaczeliśmy gadać. O szkole, zainteresowaniach, wspólnych znajomych, których, jak się okazało, mamy dość sporo. Rozmowa trwała i trwała, a ja zapomniałam o tym, że miałam wyjść na ''tylko pół godziny''. Czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie. Po jakimś czasie śmieliśmy się z naszych opowieści tak głośno, że wszyscy zwracali na nas uwagę. Ale niestety czas jest nie ubłagalny.
-Wiesz co, muszę już spadać. Powiedziałam mamie, ze wrócę niedługo. 
-Okey, pozwolisz się odprowadzić?
-Pewnie.
Szybko dotarliśmy pod mój dom. Kacper chyba nie chciał się ze mną rozstawać. Nie wiem czemu, ale takie miałam wrażenie. Pod koniec spytał się, jak o której kończę zajęcia w szkole przez cały tydzień. Wyszło na to, że we wtorki kończymy o tej samej godzinie. Kacper zaproponował, że przyjdzie po mnie i wrócimy razem. Zgodziłam się. W końcu nie jest tak źle, jak myślałam na początku. Pożegnaliśmy się i pobiegłam w stronę furtki.Weszłam do domu, w którym czekał na mnie uradowany brat i niezbyt zadowolona mama.
Po krótkiej rozmowie z rodzicielką, że ''gdzie ja to się włóczę o tej porze?'' poszłam do pokoju . Związałam włosy w niedbałego koka, wzięłam mleczko do demakijażu i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i weszłam do wanny napełnioną gorącą wodą i brzoskwiniowym płynem do kąpieli. Po 30 minutach wyszłam z łazienki ubrana w fikuśną bluzkę o 3 rozmiary na mnie za dużą. Wygramoliłam się na łóżko (piętrowe) i próbowałam zasnąć. Przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy i nagle.. następny sms. Od Kacpra... Otworzyłam i... się uśmiechnęłam . ''Dobranoc ;)'' Odpisałam ''wzajemnie :) '' i pofrunęłam w krainę Morfeusza.







Cześć. Piszę po raz kolejny na blogerze. Będzie to opowieść, która czasem będzie śmieszyć,ale czasem też doprowadzi do łez. No cóż w życiu bywa różnie. Oby tych chwil szczęśliwych było jak najwięcej. A tutaj mam piosenkę, przy której pisałam ten rozdział. Nwm czemu, ale strasznie mi się spodobała. Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły. W takim razie do NN :D Pozdrawiam.Buziaki :)